Zeznania Kamili R.

W czasie procesu mąż Kamili R. Bartłomiej, zadaj jej kapitalne pytanie, którym zdemaskował ją, że kłamie. Akt oskarżanie stanowi, że Kamila R. była bita przez męża od 2013r. Kamila R. zeznała, że w połowie 2015r miało miejsce drastyczne pobicie przez męża, połączone z rozebraniem do naga, nacinaniem, przypalaniem papierosami i nakłuwaniem igłą. Tym czasem:

Na pytanie oskarżonego Bartłomieja R.: dlaczego świadek zdecydował się wrócić w dniu zdarzenia, skoro wiedział, że będzie pobity?

Kamila R.: nie wiedziałam, że będę pobita. Takie powroty kończyły się kłótnią, wypominaniem. Nie pamiętam, żeby dochodziło do tak drastycznych sytuacji. Zawsze jeżeli wracałam i były jakieś formy przemocy fizycznej, to ta sytuacja jakoś z czasem wygasała. Myślałam, że tak też będzie tym razem.

Na pytanie obrońcy adw. Rafała C.: ja często świadek był bity przez męża?

Kamila R.: wydaje mi się, że już to określałam. Na samym początku małżeństwa nie było przemocy fizycznej, później jak córka skończyła gdzieś 9 miesięcy, rok, zdarzało się to bardzo sporadycznie. Częściej były krzyki, przemoc psychiczna. Nie pamiętam, w jakim momencie zaczęło się to nasilać, w okresie od początku 2016 roku, nie jestem w stanie tego policzyć. To były takie mocniejsze rzeczy, na pewno raz w miesiącu mocniej, zależy od sytuacji, jakieś popchnięcia, szturchania, uderzenia w głowę. Dokładnie nie jestem w stanie tego policzyć.

Komentarz: Gdyby Bartek bił żonę, to nie zadałby tego pytania, ponieważ odpowiedź byłaby oczywista: "Byłam ciągle bita, więc niczego innego nie mogłam się spodziewać, jak właśnie tego, że zostanę ukarana za to, że nie wróciłam do domu na noc", czy inna podobna. Pytanie to zostało zadane tylko dlatego, że Bartek wiedział, iż żona wróciła do domu, bo nie spodziewała się żadnego bicia. Jego żona natomiast, dała się przyłapać, że wcześniej kłamała, bo odpowiedziała: "Nie pamiętam, w jakim momencie zaczęło się to nasilać, w okresie od początku 2016 roku, nie jestem w stanie tego policzyć." Zapomniała, że wcześniej zeznała, że w połowie 2015 roku miała mieć miejsce drastyczna przemoc, kiedy mąż miał ją skrępować, rozebrać, przypalać papierosami i nakłuwać igłą. Czy mogła zapomnieć tak drastyczną przemoc? Tu zeznaje, że przemoc zaczęła się nasilać dopiero od początku 2016 roku. Obrońca spostrzegł, że skoro kobieta odpowiedziała, że nie wiedziała, że zostanie pobita, to czy w ogóle kiedykolwiek mąż ją uderzył? Dlatego zadał pytanie: "Jak często świadek był bity przez męża?"

Jednak Sąd w akcie oskarżenia przytoczył zeznania świadka w zmienionej przez Sad postaci, że dnia 1-06-2016r świadek ten, koleżanka Kamili R. Aleksandra P. widziała ją pobitą. Świadek tego nie zeznał, a jej zeznania są w aktach. Gdyby to była prawda, to Kamila R. nie mogłaby zeznać, że nie spodziewała się pobicia w dniu następnym. Niestety, zarówno Sąd, jak i obrońca Bartłomieja R. zignorowali odpowiedź Kamili R., z której jasno wynika, że Kamila R. w czasie procesu kłamie.

W czasie pobytu w szpitalu zaraz po upadku z balkonu, Kamila R. złożyła wniosek o przekazanie córki na czas jej pobytu w szpitalu do rodziny męża, jako rodziny zastępczej:

Gdańsk, 06-06-2016r

WNIOSEK

Wnoszę, aby moja córka Luba R. znalazła się, na czas mojego dochodzenia do zdrowia w szpitalu, pod opieką babci Elżbiety P. , zamieszkałej pod adresem: Pogórze, ul. M. ..., tel. 507 - . . . - . . .
Uważam, że będzie to dla niej najlepsze miejsce na pobyt do czasu mojego powrotu - u kochającej rodziny, którą zna. Tym bardziej, iż po powrocie ze szpitala zamierzam tam wraz z córką zamieszkać.
Telefony kontaktowe:

Elżbieta P. (babcia) 507 - . . . - . . .
Michał P. (wujek) 538 - . . . - . . .
Kamila R. (matka) 577 - . . . - . . .

Kamila R.

Po tym jednak, jak w szpitalu zjawił się ojciec Kamili R., z którym była od trzech lat w konflikcie o darowane jej przez niego mieszkanie, napisała inny wniosek, gdzie rodziną zastępczą dla córki miała być jej rodzina. Ponieważ córka nie znała dziadków, po zamieszkaniu z nimi, przeszła załamanie nerwowe o czym dowiedzieliśmy się, ponieważ ojciec Kamili R. złożył na policję zawiadomienie, że powodem załamania wnuczki jest jej ojciec - który nota bene od 4 miesięcy przebywał już w areszcie - co demaskuje stan umysłu ojca Kamili R.. Po wyjściu ze szpitala Kamila R. zamieszkała z ojcem, a w sądzie zeznawała już przeciwko mężowi z przygotowanych jej kartek.

Kamila R.: Wiem, czego sprawa dotyczy. Początkowo nasz związek układał się dobrze, nie dochodziły do mnie żadne sygnały, że może być źle. Najpierw opowiem o samym dniu wypadku. Jakiś czas przed wypadkiem związek wyglądał już bardzo źle. Występowały wszystkie formy przemocy i te okresy względnego spokoju były krótkie.

Komentarz: Zeznaniu temu przeczą liczne okoliczności. Jedna okoliczność, to rozmowa z matką, która odbyła się 27-01-2016, czyli raptem na 5 miesięcy przed jej wyjściem przez balkon, w której wypowiada się jak najlepiej o swoim związku z mężem oraz o planach na przyszłość – rozmowa ta jest przytoczona poniżej. Druga okoliczność, to fakt, że na skutek fałszywego donosu do MOPS ojca Kamili R., Marka R., zostaje wszczęta 8 września 2015 procedura Niebieskiej Karty rodzinie Bartka i Kamili R., w ramach której pracownicy MOPS oraz dzielnicowy Asp sztab Piotr Jasiewicz, wielokrotnie we wspomnianym okresie podejmują próby wejścia w środowisko rodzinne Bartłomieja i Kamili R., czyli zjawiają się pod drzwiami ich mieszkania. Próby wejścia w środowisko rodzinne pracowników MOPS miały miejsce w: 11-2015, 01-2016, 02-02-2016, 30-05-2016, a Aspiranta sztabowego Piotra Jasiewicza: 19-02-2016, 23-03-2016, 01-04-2016. Trudno więc zaakceptować, że przemoc szczególnie nasiliła się w okresie, gdy miały miejsce częste próby interwencji pracowników MOPS i funkcjonariusza Policji.  Gdyby nawet faktycznie Bartłomiej stosował przemoc wobec swojej żony, to w sytuacji gdy rodzina znalazła się pod obserwacją MOPS i policji, trudno jest sobie wyobrazić, że właśnie wtedy przemoc miałaby się nasilić. 

Okolicznością jeszcze bardziej wskazującą na to, że Kamila R. kłamie, że przemoc nasiliła się z początkiem roku 2016 są rozmowy z jej matką, jakie miały miejsce w styczniu i lutym 2016:

W styczniu 2016 Kamila R. tak mówiła o swoim związku:

Nagranie z 27 stycznia  2016 roku:

Kamila R.: Jestem ja, tak? A nie ma Bartka. No, Bartek jest ojcem Luby, jest moim mężem, tworzymy rodzinę, tworzymy, będziemy tworzyć jakąś wspólną przyszłość, realizować jakieś swoje plany, wychowywać...
Matka: To, że jesteście razem, to jest bardzo pozytywne, że wy się lubicie, kochacie, że jesteście dla siebie jakimiś partnerami, i że jakoś wasza córka, mam nadzieję, że będzie też dobrze wychowana, to jest ok. Czyli jesteście komórką taką, rodziną.
Kamila R.: No tak, ale jeszcze nasz konflikt, tak?
Matka: Ale Kamilko, nie było żadnego konfliktu.
Kamila R.: I z czego on wynika?
Matka: Ja nie wiem. Nie wiem.
Kamila R.: Nie wiesz...
Matka: Uświadom mi to.
Kamila R.: No, ja właśnie też próbuję to zrozumieć z czego wynika ten konflikt? Bo, z mojej strony, z mojej perspektywy, sprawa rozbija się o mieszkanie, tak?”

Nasza rodzina miała z Bartkiem i Kamilą R. bliskie i cześte kontakty w okresie do samego zdarzenia i wiemy, że w rodzinie naszego syna nie było przemocy. Gdy odwoziłem moją synową do domu, po jej pobycie u nas na 2 tygodznie przed zdarzeniem, zapytałem ją, czy mój syn ją źle traktuje - zeznałem to również w Sądzie w obecności Kamili R. Odpowiedziała: "Nie, Bartek ma rację, że powinnam się zmienić", czyli usamodzielnić się od swojego ojca. 

Fałszywe oskarżenie


2 czerwca 2016 roku, następnego dnia po tym, jak z córeczką i mężem byli na wspólnym spacerze, obchodząc wspólnie Dzień Dziecka, żona Bartka wyszła ze swojego mieszkania przy ulicy Wójta Radtkego, w Gdyni,  przez balkon. Mieszkanie znajdowało się na I piętrze. Nie całkiem jej się to udało, bo spadła. Była w piątym miesiącu ciąży, le na szczęście, ani jej, a ni dziecku, nic poważnego się nie stało. Na dole powiedziała, że miała zamiar udać do swoich teściów, oraz że uciekała przed mężem, który miał ją bić metalową rurką. Miała na sobie torebkę, a w niej telefon. Po odwiezieniu jej do szpitala zeznała:
"Nie wiem, czy mogłam być źle zrozumiana przez kogoś tam na miejscu. Być może ktoś zauważył mojego męża na balkonie i pomyślał, że to mąż mnie pchnął. Ja nikomu czegoś takiego nie mówiłam. Nie mogło być takiej sytuacji, że byłam już gotowa do zsunięcia, a mąż mnie pchnął, a ja bym tego nie widziała, bo jak już mówiłam, przed samym zejściem z balkonu odwróciłam się przodem do mieszkania, tak więc musiałabym męża zobaczyć, a nie było go obok mnie. Nie było go w ogóle na balkonie."Jednak Sędzia w wyroku napisał: "W dniu 02.06.2016 r. funkcjonariusze KP Gdynia Śródmieście z polecenia dyżurnego udali się na ul. Wójta Radtkego 24 w związku ze zgłoszeniem faktu wypadnięcia kobiety z balkonu. Na miejscu policjanci ujawnili pod blokiem 24 leżącą twarzą do ziemi z widocznym urazem głowy będącą w piątym miesiącu ciąży, przytomną Kamilę R. Kobieta oświadczyła funkcjonariuszom,iż została wypchnięta z balkonu przez męża Bartłomieja R., który nadal znajduje się w mieszkaniu nr 7 wraz z 4 letnią córeczką. Na miejsce przyjechał równocześnie zespół pogotowia ratunkowego, który przetransportował pokrzywdzoną do SOR Szpitala Specjalistycznego im. Św. Wojciecha w Gdańsku. Lekarzowi udzielającemu pomocy medycznej Kamila R. przekazała początkowo, iż sama wyskoczyła przez balkon. Po chwili jednak, wobec zanegowania tej wersji przez świadków, pokrzywdzona ponownie zapytana przez lekarza, oświadczyła, że została wypchnięta przez balkon."
Komentarz: Sędzia uznała, że skoro mąż był w czasie zdarzenia w mieszkaniu, to trzeba go oskarżyć o to, że to on wypchnął swoją żonę z balkonu. Sędzia zignorowała w okoliczności zdarzenia to, że kobieta była osobą emocjonalnie zależną od ojca, uwikłaną od trzech w konflikt ze nim o darowane jej mieszkanie. Sędzia skazała niewinnego człowieka na 15 lat więzienia za usiłowanie zabicia swojej żony. Kamila R., pomimo, że zeznawała, że mąż nie usiłował jej zabić, wobec wygłoszonego wyroku okazała się bierna.
Paradoks tego procesu polega na tym, że sędzia posłużyła się wobec tego świadka tym samym, o co oskarżyła jej niewinnego męża - presją (przemocą) psychiczną. Sąd nie miał wątpliwości, co do niewinności Bartka, ponieważ w aktach są ustalone w czasie dochodzenia dowody, że nie było go na balkonie, i że kobieta zeznała prawdę. Dowody te, to:
  1. notatka nr 260 z oględzin balkonu sporządzona przez prokurator, 
  2. zdjęcie balkonu,
  3. negatywny wynik badania DNA,
  4. zeznanie samej poszkodowanej,
  5. zdjęciu pleców kobiety wykonane podczas oględzin w szpitalu.

ad. 1) W oględzinach balkonu nr 260, prokurator napisała, że: "miejsce to było trudno dostępne nawet dla jednej osoby". Notatka ta została zamieniona na inną, nr 14, w której już nie było powyższego stwierdzenia.ad. 2) Balkon (logia) był na całej długości i wysokości zasłonięty banerem o sprzedaży mieszkania. Jedynie na końcu balkonu była wolna przestrzeń, i tylko tam kobieta mogła zejść z balkonu. W miejscu tym kobieta ułożyła na sobie dwa puste kartony, aby - jak zeznała - utrudnić mężowi poruszanie się po balkonie, gdyby spostrzegł, że zamierza opuścić mieszkanie prze balkon. Gdyby doszło w tym miejscu do wypchnięcia, jak orzekła sędzia, to kartony te byłyby pogniecione.
(Podczas przeprowadzania eksperymentu procesowego, w czasie którego pozorant miał udawać, że wypycha pozorantkę, balkon był już uprzątnięty, czyli nie było już tych kartonów.)
Bartek od 7 lat przebywa w więzieniu. Jego żona, po wyjściu ze szpitala, zamieszkała ze swoim ojcem. Co prawda w pierwszych dniach pobytu w szpitalu, napisała wniosek o oddanie córki do rodziny męża, jako rodziny zastępczej, na którym napisała, że ona też chce zamieszkać z rodziną męża. Napisała taki wniosek, bo ze swoją rodziną była od trzech lat w konflikcie o darowane jej mieszkanie. Jednak gdy do szpitala przyjechał jej ojciec, napisała drugi wniosek, w którym jako rodzinę zastępczą dla córki, wskazała swoją rodzinę. Po wyjściu ze szpitala sama też zamieszkała z nimi.  Nigdy nie odwiedziła Bartka w więzieniu, nie widział on też już nigdy swojej córeczki, oraz drugiego dziecka, które przyszło na świat krótko po jego uwięzieniu.

Sytuacja raczej szczególna. Czekaliśmy, że Kamila powie, dlaczego nie wraca z Bartkiem do domu? Ona jednak zachowywała się jak gdyby nigdy nic. Znalazła sobie pretekst, zajęcie, aby nie wracać - zaczęła malować na ścianie w pokoju dziecięcym fresk.

Rok wcześniej, 5-08-2015r., jej ojciec złożył na córkę i jej rodzinę donos o przemoc domową. Mimo tego, że donos był fałszywy, i że ona sama wielokrotnie domagała się wycofania go, sama odwiedzała MOPS, tłumacząc, że donos jest złośliwym działaniem ojca, z którym jest w konflikcie -  to w czasie procesu zeznawała przeciwko mężowi.