Tragiczny los Bartka
29 września 2009 roku otrzymałam od ojca darowiznę w wysokości 150 tyś. złotych, tyle samo otrzymała moja siostra.
30 września 2009 zakupiłam wraz z siostrą mieszkanie znajdujące się w Gdyni przy ulicy Wójta Radtkego.
Na początku października 2009 do rzeczonego mieszkania wprowadziła się moja babcia – Janina P.
Rodzice wielokrotnie obiecywali mi, że dostanę od nich nieruchomość mającą służyć mojemu przyszłemu samodzielnemu życiu.
Otrzymanie darowizny i zakup mieszkania miał być wyrazem ich wcześniejszych deklaracji.
W momencie zakupu mieszkania nie miałam potrzeby żyć w nim sama, dlatego użyczyłam go mojej babci do momentu, w którym będę chciała się do niego wprowadzić.
W kwietniu 2012 roku zaszłam w ciążę z moim partnerem.
W styczniu 2013 roku urodziłam dziecko.
We wrześniu 2013 roku wzięłam ślub.
(rozwiń ciąg dalszy)
Pod koniec maja 2012 roku postanowiłam się wprowadzić do mieszkania, którego byłam współwłaścicielem. Babia wyprowadziła się dobrowolnie.
Uznałam, że to najwyższy czas, by się usamodzielnić i zacząć samodzielne życie.
Na początku października 2013 roku przeprowadziłam rozmowę z siostrą (Wiolettą) i rodzicami (Ewą i Markiem) nt. zniesienia współwłasności rzeczonego mieszkania. Rodzice byli wzburzeni. Rozmowa nie przyniosła pozytywnych rezultatów. Od tego momentu zaczął psuć się mój kontakt z rodziną.
Moi rodzice od początku nie przepadali za moim partnerem, a z pozoru pozytywne relacje między nimi pogarszały się stopniowo coraz bardziej.
Z tego powodu zaczęłam czuć się „między młotem a kowadłem”, a fakt, że siostra i rodzice nie zgodzili się na zniesienie współwłasności sprawił, że zaczęłam wątpić w ich dobre intencje.
Rodzicom najwyraźniej – wbrew wcześniejszym zapewnieniom – wcale nie zależało na mojej samodzielności i w gruncie rzeczy nie pomagali mi wcale w moim samodzielnym życiu. Pomagał mi za to mój mąż.
Chciałam sprzedać wspólne mieszkanie i nabyć mniejsze, ale za to swoje własne. Chciałam móc decydować o tym, gdzie mogę mieszkać. Rodzice nie zgadzali się nawet na wynajem mieszkania na Wójta po to, abym mogła nająć mieszkanie w bardziej odpowiadającym mi miejscu.
18 listopada 2013 roku pokłóciłam się z mężem, który wyprowadził się do swojej matki, a ja przez parę dni zamieszkałam z moimi rodzicami. Mój ojciec zażądał kluczy od mieszkania na Wójta Radtkego, a następnie zmienił zamki w drzwiach udostępniając mi klucze do dwóch z trzech zamków.
22 listopada 2013 zamieszkałam z mężem u swojej teściowej.
16 grudnia 2013 roku poprosiłam ojca o przekazanie mojemu mężowi wszystkich kluczy od mieszkania. Ojciec odmówił.
17 grudnia 2013 roku na moją prośbę mąż miał zabrać kilka moich rzeczy z rzeczonego mieszkania i dopatrzyć, czy wszystko jest w porządku. Na miejscu byli jednak moi rodzice, nie informując mnie o tym wcześniej. Mój mąż słysząc, że ktoś jest w środku otworzył drzwi, nie zdążywszy jeszcze przekroczyć progu mieszkania został wypchnięty przez mojego ojca, który w akcie furii nie zauważył, że tuż obok stoi brat męża z moją córeczką na rękach. Mąż w akcie obrony uderzył ojca w twarz, który po chwili schował się w mieszkaniu i zakluczył drzwi.
Po tym wydarzeniu ojciec stanowczo oświadczył, że od tego momentu przejmuje kontrole nad mieszkaniem. Na moje kilkukrotne żądania wydania kluczy – pod groźbą wejścia do mieszkania awaryjnie – stanowczo odmawia.
21 grudnia 2013 roku awaryjnie weszłam do mieszkania na Wójta Radkego.
Od pierwszego stycznia 2014 do początku lutego 2014 bezskutecznie próbowałam doprowadzić do spotkania mającego na celu polubowną sprzedaż mieszkania.
8 lutego 2014 roku spotkałam się z siostrą, która nie zgodziła się na wspólną sprzedaż mieszkania, a moc decyzyjną w tej sprawie oddała ojcu.
13 lutego 2014 roku wysłałam list polecony za potwierdzeniem odbioru do Wiolety R. z ostateczną propozycją polubownej sprzedaży.
24 lutego 2014 otrzymałam list od Marka R. (pełnomocnika Wiolety R.) z propozycją spotkania i omówienia sprawy zniesienia współwłasności.
11 marca 2014 roku spotkałam się z rodzicami w klubie „Kontrast”, którzy zadeklarowali zgodę polubownej sprzedaży mieszkania i poprosili o wysłanie notarialnie podpisanej propozycji sprzedaży mieszkania.
19 marca 2014 Marek Rondo w rozmowie telefonicznej zaprzeczył zgodzie na sprzedaż mieszkania zadeklarowaną 11 marca mówiąc, iż „my nie zgadzamy się na wasz pomysł”.
Na początku kwietnia 2014 moje warunki polubownej sprzedaży mieszkania wysłał mój pełnomocnik prawnik Marek Machnikowski.
Na początku maja 2014 roku mój pełnomocnik uzyskał odpowiedź, która nie dotyczyła treści wysłanych warunków, co zostało odebrane jako niezgoda na te warunki.
W połowie lipca 2014 mój pełnomocnik wysłał do sądu wniosek o zniesienie współwłasności mieszkania.
Na jesieni 2013r żona Bartka, Kamila, udała się do swoich rodziców z wiadomością, że zamierzają z Bartkiem sprzedać mieszkanie i przenieść się do Krakowa, gdzie Bartek chciał robić doktorat. Ze spotkania wróciła zapłakana. Ojciec kategorycznie sprzeciwił się planowi sprzedaży mieszkania. Zdarzenie to było przełomem w życiu Kamili. Wierzyła w deklaracje rodziców , że w trosce o przyszłość córek, jej i młodszej Wioletty, postanowili zabezpieczyć je, zapisując na nie mieszkania. Takie były deklaracje ojca, które Kamila i Bartek podczas spotkania rodzinnego nagrali:
Ojciec: "Na dzień dzisiejszy ja mam lat 50, Ewa ma lat 45. Na dzień dzisiejszy sytuacja jest taka, że my uważamy się już za ludzi w średnim wieku. Myśmy już część majątku przekazali dziewczynom. Mają dziewczyny, to mieszkanie, tak? Zapisane, gdzieś tam w księgach wieczystych, one też … . I to będzie sukcesywnie kroczyć. (...) Już mamy 50 i 45 lat i już zaczęliśmy od paru lat proces przekazywania majątku młodym. W jakiej sytuacji mama jest? Mama ma 70 lat, mama nie przekazała żadnego majątku młodym." - (nagranie z 20-12-2012r. )
Komentarz: Słowa te są kłamstwem, a zostały wypowiedziane do babci Kamili, aby tą nakłonić do zrzeczenia się swojego mieszkania, co też babcia, półtora roku później, wbrew sobie zrobiła.
Kamila wierzyła w deklaracje ojca, ale na spotkaniu z matką usłyszała, jaka jest prawda:
"Rozmowa z matką w CH Batory 27-01-2016
Film 2016-01-27 0945 od 1:40 min
Matka: … wiesz, najważniejsze w życiu – dostałaś.
Kamila: no, tak, no…
Matka: No, oczywiście.
Kamila: No, i co dalej?
Matka: Jak to co dalej? Jest to na pół z Wiolą, tak? Co chcesz ją, Wiolę tak wyrugować?
Kamila: Ale jak wyrugować, no…? Właściwie pytanie jest takie, dlaczego myśmy w ogóle dostały to? Dlaczego ta darowizna, i dlaczego to mieszkanie?
Matka: Kamila, babcia, scedowała na mnie swoje mieszkanie. Chciała właśnie mieszkać bliżej. Powiedziała, że tam nie chce mieszkać, tak?
Kamila: No, ale dlaczego myśmy dostały darowiznę?
Matka: Kamila, żeby podatku uniknąć, no, rozumiesz to?
Kamila: Jakiego podatku?
Matka: Jakiego podatku? (nie wyraźnie) … podatki. Ja zapłaciłam podatek od spadku, tak...
Kamila: No, tak, ale co z tymi rozmowami, że to mieszkanie było, jest dla nas, tak? Na przyszłość dla nas…
Matka: Kamilka, jest umowa taka, że babcia miała tam mieszkać cały czas, bo scedowane było właśnie na mnie tamte mieszkanie...
Kamila: No, tak, ale ze mną nikt się nie umawiał. Mnie zawsze przekonywano, wyście przekonywali,… nie wiem, czy pamiętasz tą rozmowę ...
Kamili chodzi o tą rozmowę przytoczoną powyżej, gdzie pada deklaracja ojca "mają dziewczyny to mieszkanie, tak?" Jednak matka na to już nie odpowiada, niczego nie wyjaśnia. Wyraźnie zależna jest od męża, co powoduje, że zachowuje wobec swojej córki dystans. Problem wokół sprzedaży mieszkania powstał w tej rodzinie na skutek kłamliwych deklaracji ojca, czego można było uniknąć, tylko mówiąc prawdę - dziewczyny, mieszkanie nie jest wasze, a tylko na was zapisane. Ojciec okłamał Kamilę i przepisał na nią mieszkanie, a następnie, aby przeszkodzić jej i jej mężowi w sprzedaży tego mieszkania, pozbyć się Bartka, dzięki któremu Kamila była dużo bardziej odważna wobec swojego ojca, złożył na jej rodzinę do MOPS donos o przemoc domową. Ponieważ nie utrzymywał kontaktów z córką i jej rodziną, czyli nic o nich nie mógł wiedzieć, jak im się układa, dzień wcześniej przeprowadził prowokację w miejscu pracy córki, Biedronce. Ustawił się w kolejce do kasy córki, i wypowiadał głośne uwagi, że oko córki wygląda jakby było podbite, i on to zgłosi na Policję. O tym, że faktycznie nie utrzymywał relacji z rodziną córki mówi w rozmowie telefonicznej z Aspirantem szt. Wojciechem Szyszko, dwa miesiące po złożeniu donosu. Wiemy o tym, bo Aspirant sporządził z tej rozmowy notatkę służbową:
"W dniu 13.10.2015 roku podczas wykonywania czynności służbowych skontaktowałem się telefonicznie z p.Markiem R. - teściem Barłomieja R., a ojcem Kamili R. W/w oświadczył, iż od dwóch lat nie ma z nimi oraz dzieckiem B.K.R. kontaktu z uwagi na panujące relacje rodzinne."
Następnego dnia po wizycie ojca w Biedronce , czyli w dniu złożenia przez ojca Kamili R. donosu, przyszła do niego córka, i zrobiła mu awanturę:
Ojciec: No, ok, no to...?
Kamila: No, co to miało być wczoraj?
Ojciec: Co miało być wczoraj?
Kamila: Najście w sklepie...
Ojciec: Poszliśmy do sklepu.
Kamila: Poszliście do sklepu?...
Ojciec: Tak, ponieważ wcześniej była Gośka i Gośka nam powiedziała, że masz podbite oko.
Kamila: Nie mam podbitego oka. Możesz sobie pojechać(?) co chcesz na policję. Widocznie żal ci dupę ściska, że mieszkanie jest sprzedawane... Nie dotykaj mnie po pierwsze! I nie życzę sobie nachodzenia w pracy i odzywania się w taki sposób w pracy, tak?
Ojciec: Wyjdź stąd.
Kamila: I powiedziałam to po raz ostatni.
Ojciec: Wyjdź stąd.
Kamila: Nie życzę dobie, rozumiesz?
Ojciec: Wyjdź stąd.
Kamila: Zrozumiałeś to?...
Ojciec: Wyjdź... Nie, ja tam będę przychodził...
Kamila: Jak będziesz przyjeżdżał, to ja wezwę policję, tak, że mnie nachodzisz w pracy.
Ojciec: Idź tam do furteczki...
Kamila: Nie wpierdalaj się w moje życie, tak?
Ojciec: Idź do furtki....
Kamila: ... i spierdalaj!
Ojciec: Idź do furteczki...
Kamila: Mogę tu stać. Jest otwarte... Chcę skorzystać z wypożyczalni, tak?
Ojciec: Nie, dla ciebie jest zamknięte. Zwłaszcza dla ciebie.
Kamila: Tak, dla mnie zamknięte?
Ojciec: Tak, to jest prywatne.
Kamila: Będziesz mnie nachodził w pracy, to ja wezwę policję, tak?
Ojciec: Ja tam robię zakupy, jestem w stanie to udowodnić, od lat tam jeżdżę, tak? I będę jeździć, proszę bardzo...
Kamila: To nie podchodź do mojej kasy
Ojciec:: Nie, no to ... w takim razie pójdę do kierownika sklepu i się zapytam, czy mam zakaz podchodzenia do twojej kasy...
Kamila: Tak! Właśnie to... Nie dotykaj mnie!
Ojciec: Wyjdź, wyjdź stąd Kamila...
Kamila: Nie dotykaj mnie! Nie dotykaj mnie!
Ojciec: Wyprowadzę cię stąd. Wyjdź stąd.
Kamila: Nie dotykaj mnie! Zaraz wezwę policję, tak?
Ojciec: Wezwij. Wzywaj. Proszę bardzo.
Kamila: Zostaw! Nie dotykaj mnie!
Szamotanie. Cisza